Jaki Gandhi, taka głodówka
przez James Wilson
Hambura znowu je!
Obserwując działania mecenasa Hambury, na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że jest to człowiek co najmniej życzliwy Polakom - za takiego przynajmniej się podaje. Niestety, stosując zasadę "poznacie ich po owocach", należy to nastawienie zrewidować.
Pozywając rząd RFN o miliard euro, co okazało się być jednym wielkim błędem formalnym, który adwokatowi nie powinien się przytrafić (!), na niewiadomy czas zablokował możliwości dochodzenia na drodze prawnej zwrotu majątku Związku Polaków w Niemczech.
Kiedy mecenas Hambura wspólnie z towarzyszem Josefem Hilariusem Malinowskim "reprezentował" rzekomy polski interes podczas rozmów "Okrągłego Stołu" w 2015 roku, nie doszło do głodówki! Dopiero teraz, kiedy skompromitowany Bund der Polen in Deutschland otrzymał konkurencję...
Jeśli głodówka" w sprawie polskiej mniejszości w Niemczech, bez przeprowadzenia wśród tutejszych środowisk polskich dyskusji o tym, kto i na jakich zasadach miałby ze statusu mniejszości korzystać, nie jest prowokacją w przeddzień wizyty prezydenta Niemiec w Warszawie, to na pewno jest to próba zwrócenia uwagi na tego berlińskiego adwokata, którego kancelarii próżno by szukać pod podanym na wizytówce adresem. Jest to zapewne związane z tym, że mecenasa częściej można spotkać w polskich mediach, niż na sali rozpraw.
Cała ta niepoważna akcja wywoła zainteresowanie tematem Polaków w Niemczech przez kilka dni (abo wcale), ale już teraz prowadzona dyskusja w mediach jest równie emocjonalna, co nieracjonalna. Na koniec prasa skwituje ją stwierdzeniem, że "Polacy znowu się awanturują".
Jedno z pierwszych pytań, jakie zada strona niemiecka, o ile kiedykolwiek dojdzie do poważnych rozmów, będzie brzmiało:
- Komu ma przysługiwać status mniejszości?
Nie potrafiąc wiążąco odpowiedzieć na to pytanie, negocjatorzy sami sobie odbierają wiarygodność.
Rodacy w Kraju traktują ten problem jako kompletnie nieistotny, zgodnie z zasadą: ktokolwiek wyjechał z Polski, a zwłaszcza do "odwiecznego wroga", jakim są Niemcy, ten sam sobie winien i niech teraz cierpi.
Wśród Polaków w Niemczech zdania są podzielone na co najmniej tyle opcji, ilu w Niemczech jest Polaków, albo jeszcze więcej, zależnie od stopnia "zasiedzenia" i pozycji społecznej, tudzież stopnia patriotyzmu wpojonego przez rodziców.
Znając specyfikę polskiej społeczności należałoby zadać pytanie:
- Jak przyznanie praw mniejszości narodowej tylko pewnej określonej grupie wpłynie na jedność środowiska polonijnego?
Dzielenie Polaków po raz kolejny na lepszych i gorszych, tym razem jeszcze na dodatek przy udziale Niemców, może się odbić potężną czkawką.
Czy działania pana Hambury przyniosą zatem pozytywne skutki? Odpowiedź na dzień dzisiejszy brzmi: definitywnie nie!
Przeciwnie: dla Polaków w Niemczech jest to w obecnej sytuacji politycznej co najmniej kontra-produktywne. Taki "Berliner Gandhi" potrzebny jest tylko polskim albo niemieckim służbom, do efektywnego sterowania niemiecką "Polonią" - cokolwiek to słowo oznacza. Odpowiednia optyka już jest... Tylko apetyt okazał się jednak silniejszy!