Czy wytrzebić krokodyle?

przez Bartek Bukowski

Morgenmagazin ZDF 05.01.2016

Przez ostatnich 50 lat w polskich mediach rozgościli się mało apetyczni towarzysze, wciskający tak niewiarygodny kit, że telewizor się czerwienił (ze wstydu...?).

Z drugiej strony rzecz biorąc, jeśli o programie telewizyjnym czy radiowym ma decydować osoba wybrana przez któregokolwiek z ministrów, ergo osoba nie wybrana demokratycznie przez niezależne gremium, tylko przez osobę znającą się najczęściej tylko na polityce, czyli delikatnie mówiąc na niczym, to nie jest to kierunek, jaki wyobrażaliśmy sobie mówiąc o "naprawie" mediów. Należy się obawiać, że umocnią się tylko goebelsowskie warunki, a poziom audycji pozostanie nadal taki, jak proponowała niemiecka Wochenschau w latach trzydziestych i wczesnych latach czterdziestych XX w. polskojęzyczna "prasa gadzinowa"*. Podobnie wyglądały filmy i teatry "für Polen", gdzie pokazywano "sztukę" na odpowiednio dopasowanym poziomie, tzw. szmirę. (Dzisiaj niemieccy reżyserzy obrażają się, kiedy ktoś tak nazwie ich produkcję!)

Nie wiem, czy musimy obrażać się na Niemców za to, że nas przed tym rozwojem ostrzegają - w końcu najlepiej wiedzą, jak szybko można strącić w przepaść tak silne państwo, jakim była III Rzesza. Jeśli krytykom władzy zamyka się usta (albo całkiem się ich zamyka), to prędzej czy później przychodzi jakiś "Stalingrad" i opłakany koniec. Taki koniec spotkał właśnie Platformę: przez osiem lat pomagali wciskać Polakom kit, a w końcu sami w to wszystko uwierzyli. W efekcie nie było dla nich ratunku.

Prasa zróżnicowana światopoglądowo jest niezmiernie ważna. Nawet osobom niezgadzającym się z tym czy innym zdaniem, lektura otwiera szersze perspektywy i pomaga zrzucić klapy z oczu. Być może konsekwentniej, niż dotąd, powinno się ścigać tych dziennikarzy, którzy dla publicity posuwają się do obelg i obrażania uczuć, albo po prostu szkalują niewinnych ludzi? Bo wolność prasy nie oznacza wolności wypisywania kłamstw, pomówień, nawoływania do rozruchów itd. A ponadto, jak tu sprawować państwo prawa, kiedy ma się tyle "afer prawa"? ...

Przez 25 lat z Polski uczyniono wylęgarnię taniej siły roboczej, zdecydowanej na wszystko, aby tylko wyrwać się z "polskiego piekiełka". Gadzinowe media odegrały w tym sporą rolę i czas je za to rozliczyć. Ale czy w imię walki ze smokiem trzeba wytrzebić krokodyle?

Opinie w tej sprawie można nadsyłać na info@dziennikberlinski.de - najbardziej interesujące opublikujemy.

*- prasa służąca rządowi zaborcy, okupanta czy systemu totalitarnego.

Współpraca z prasą gadzinową była uznawana przez Polskie Państwo Podziemne za kolaborację. Najbardziej znane tytuły to: „Nowy Kurier Warszawski”, „Kurier Częstochowski”, „Goniec Krakowski”, „Dziennik Radomski”, „Goniec Codzienny”, „Ilustrowany Kurier Polski”, „Gazeta Lwowska”, „Fala”. Gadzinówkami okupanta sowieckiego były „Prawda Wileńska”, „Prawda Komsomolska”, „Wolna Łomża” i „Czerwony Sztandar” we Lwowie.

W czasach kanclerza Ottona von Bismarcka utworzono tajny „fundusz gadzinowy” (Reptilienfond), którego celem było pozyskiwanie przychylności dziennikarzy mających rozpowszechniać informacje propagandowe – korzystne z punktu widzenia zaborcy. Za pierwszą z takich gazet w Polsce uchodzi „Godzina Polski”, wydawany podczas I wojny światowej przez proniemieckiego „króla prasy” na Śląsku, Adama Napieralskiego.

Wróć

Wydarzenia

> Marzec 2024 >
Nie Pon Wto Śro Czw Pią Sob
          1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31