Meczety a intergacja

przez James Wilson

Meczet w Marxloh Fot: Wkipedia

Meczet w Duisburgu-Marxloh jeszcze nie był ukończony, a już Ditib zwolnił rzecznika praw kobiet i odwołał kursy języka.

Od 9/11 zachodnie media i politycy poszukują rozpaczliwie pozytywnych przykładów udanej integracji gmin muzułmańskich. W 2008 roku niemieckie media mówiły na przykład o "cudzie z Marxloh". Na myśli miały wspaniały turecki meczet dotowany 3 milionami euro z niemieckich podatków i środków unijnych w Duisburgu-Marxloh.

Błąd w rozumowaniu z tego czasu kontynuowany jest nadal w europejskiej polityce wobec islamu i polityki integracyjnej: wierzy się, że muzułmanów można lepiej zintegrować poprzez zorganizowany islam. Nadzieje pokłada się w tym, że związki islamskie będą pomagać państwu w walce z radykalizacją młodych muzułmanów. Przy tym same te organizacje były i są częścią problemu.

Turecki związek wyznaniowy Ditib otrzymał wtedy pieniądze, po tym, gdy obiecał organizować kursy języka dla młodych muzułmanów w tym słabym gospodarczo regionie. Jednakże Meczet w Duisburgu-Marxloh jeszcze nie był ukończony, a już Ditib zwolnił rzecznika praw kobiet i odwołał kursy języka. Żadne projekty nie zostały zrealizowane. Dla Ditib nie miało to żadnych konsekwencji. Wierni modlili się w meczecie na koszt podatnika, wysławiali Erdogana i jego AKP.

Dyktatura religijna

Polityczny islam pracuje w Europie przy użyciu tej samej taktyki "Salami", która pomogła islamistom dojść do władzy w Turcji: powoli i po cichu przenikając struktury państwowe. Ten świecki kraj wykonał zwrot w kierunku religijnej dyktatury.

Erdogan i władza jego AKP nie powstały w ciągu jednej nocy. Są one wynikiem postępującego przenikania islamistów do struktur państwowych. W latach 1980-ych domagali się oni więcej udziału w życiu publicznym. Wówczas ukazywali się jako apolityczni i zaklinali się na swój szacunek do świeckiego charakteru państwa. Twierdzili, że chodzi im tylko o duchowość i muzułmańskie wartości, jak pracowitość i dyscyplina, które chcieli głosić również w swoich szkołach. Ówczesny rząd zezwolił im na zakładanie szkól religijnych, które odcisnęły piętno na całym pokoleniu i zasiały w nim ziarno szeroko rozumianego muzułmańskiego porządku społecznego. Absolwenci tych szkól zostali potem nauczycielami, policjantami, sędziami i oficerami w armii. Ich strategia był przemarsz przez instytucje państwowe.

Model Erdogana znajduje naśladowców

Tę samą taktykę islamiści stosują w Niemczech. Udało im się już założyć własne przedszkola i szkoły oraz wywrzeć wpływ na lekcje islamu. Następnie będą zakładać związki dobroczynne i budować za pieniądze z dotacji państwowych szpitale oraz domy starców. Będą, jak kościoły zasiadać w radach programowych stacji radiowych i telewizyjnych, a być może nawet w ARD i ZDF. Związki muzułmańskie szykują swoje kadry w partiach umiarkowanych w imię udziału w polityce, aby je infiltrować i przenikać do nich celem uzyskania wpływu na decyzje polityczne. Jeśli rząd i kościoły nadal wspierają instytucjonalizowanie politycznego islamu, to są one odpowiedzialne za to, że model Erdogana może zostać powtórzony w Niemczech.

Pojęcie politycznego islamu jest bagatelizowane przez media i kościoły. Sprzedaje się je nam jako prawo wierzących muzułmanów do udziału w polityce. Żaden demokrata nie może mieć nic przeciwko temu. Jednak ten udział jest używany wyłącznie jako przykrywka do tego, by wprowadzić swój porządek prawny i społeczny, która wspomaga powstanie społeczeństwa antagonistycznego, przy czym nie jest to żaden udział tylko cichy podbój. I dokładnie to organizacje islamskie robią w całej Europie.

Co robi niemiecka Konferencja Muzułmańska?

Meczet Marxloh, który sprzedano nam jako cud integracji, okazał się tylko oszukańczym opakowaniem i marnotrawstwem podatków. Podobnie jest z niemiecką Konferencja Muzułmańską. Dużo pieniędzy wpakowano w projekty w nadziei, że związki muzułmańskie wyrwą się spod wpływu zagranicy, jednak na koniec związki te dostają wszystko, czego sobie zażyczą, a państwo płaci i dozwala się obietnicami.

Chciano stworzyć forum, w ramach którego państwo mogłoby dyskutować z muzułmańskimi organizacjami i intelektualistami o problemach integracji i szukać rozwiązań. Było prawidłowe, by pomysły i interesy postawić na stole i wykoncypować projekty. Ale związki muzułmańskie chciały zajmować się wyłącznie udziałem, który przyniósłby im wpływy i pieniądze. Chcieli dotacji na kształcenie imamów, naukę islamu, duszpasterstwo oraz własny muzułmański związek dobroczynny, podobny, do "Diakonie".

Jako członek Konferencji Muzułmańskiej zapytałem, dlaczego państwo obchodzi się ze związkami muzułmańskimi, jakby były legitymowanymi związkami wyznaniowymi, chociaż są one tylko stowarzyszeniami etniczno-narodowymi. W końcu odmówiono im sądownie statusu związków wyznaniowych, ponieważ nie posiadały ani jasnej teologii, ani nauki, ani duchowego przywódcy.

Zaproponowałem przeprowadzenie projektów szkolnych na takie tematy, jak antysemityzm miedzy młodymi muzułmanami, albo islamizm, co związki odrzuciły, ponieważ nie chciały przyznać, że islam takie problemy posiada.

Postawiłem pytanie, dlaczego Konferencja Muzułmańska jest ulokowana w Ministerstwie Spraw wewnętrznych, jeśli wyłączamy problemy tak istotne z punktu widzenia bezpieczeństwa. Po 12 latach zaproponowałem Konferencji Muzułmańskiej, żeby dokonać bilansu dotychczasowej działalności, aby zobaczyć, gdzie wydane zostały pieniądze z dotacji i co nam to dało. Wszystkie moje propozycje zostały przez Konferencje Muzułmańską zlekceważone.

Dlaczego wystąpiłem

Podczas ostatniego publicznego posiedzenia Konferencji Muzułmańskiej wydarzyło się cos, co spowodowało, że mi się przelało: wchodzę do pomieszczenia Konferencji w towarzystwie siedmiu policjantów. Seyran Ateş i Ahmad Mansour eskortowani są również przez pięciu policjantów, ponieważ jako krytycy islamu otrzymujemy w Niemczech regularnie pogróżki ze strony islamistów.

Nagle wchodzi (odznaczona przez państwo za zasługi dla integracji) przedstawicielka związków muzułmańskich i pyta, co tutaj odwalamy za show. Chwyta mnie za ramię i pyta, czy się jej boję i czy moi funkcjonariusze ją teraz odepchną. Otrzymała za to od obecnych muzułmanów potężne oklaski. Przedstawiciele państwa pozostali w milczeniu.

To jest nastawienie panujące w związkach muzułmańskich. Opowiadają politykom bajki o szacunku i tolerancji, żeby kasować dotacje, ale ja jestem tym, który przeszkadza, islamofobem, tym, który dzieli.

Po zamachach w Paryżu, Nicei, Dreźnie i Wiedniu oczekiwałem od Konferencji Muzułmańskiej, że temat terroru stanie na porządku dziennym posiedzenia przed tygodniem. Jednak Minister Spraw Wewnętrznych Horst Seehofer mówił wyłącznie o kształceniu imamów w Osnabrück i chciał to nam sprzedać jako jedną z historii sukcesu, jak wtedy z meczetem w Marxloh. Przy tym to kształcenie imamów jest tylko nadpsutym kompromisem, który ma tuszować sceptycyzm związków muzułmańskich w stosunku do instytucji państwowych. Kształcenie imamów znajduje sie od początku w programie Konferencji Muzułmańskiej.

Nawa meczetu w Marxloh Fot. Wikipedia

Miliony z podatków zainwestowano w katedry teologii islamu na wielu uniwersytetach, aby studenci mogli tam studiować teologię islamu i zostać imamami. Jednak związki muzułmańskie nie chcą ich zatrudniać. Kiedy przedstawiciel Ditib przy Konferencji Muzułmańskiej oświadczył w 2018 roku, że nie chce zatrudniać tych studentów jako imamów, bo nie spełniają standardów Ditib, oczekiwałem, że sekretarze stanu wstaną i zakończą rozmowę.

Nie chce już więcej służyć jako listek figowy Konferencji Muzułmańskiej, która służy politycznemu islamowi i używa krytycznych głosów jako alibi, aby pozorować różnorodność wewnątrz Konferencji. Te glosy w rzeczywistości nie są wcale słuchane. Dlatego ogłosiłem w zeszłym tygodniu moje ostateczne wycofanie się z Konferencji Muzułmańskiej. Ponieważ forum to ani nie wspomaga integracji, ani nie walczy z radykalizacją. Prędzej umacnia wrogów państwa i otwartego społeczeństwa. To nie jest polityka integracyjna tylko poddawanie się.

Hamed Abdel-Samad jest niemiecko-egipskim politologiem i autorem. W wydawnictwie Deutsches Taschenbuch-Verlag w Monachium ukazała się właśnie jego książka pt. "Z miłości do Niemiec. Ostrzeżenie".

Za NZZ

https://www.nzz.ch/meinung/hamed-abdel-samad-die-islam-verbaende-erzaehlen-den-politikern-maerchen-ld.1587874

Wróć

Wydarzenia

> Marzec 2024 >
Nie Pon Wto Śro Czw Pią Sob
          1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31